Tłum ludzi bez wątpienia oddziałuje na jednostki, które go tworzą. Można się temu oddziaływaniu poddać bezwiednie i zatracić jednocześnie poczucie indywidualności i odrębności. Ale można też – jak okręt na wzburzonym morzu – zarzucić kotwicę i nie dać się rozbić o skały bezmyślnego działania i niepohamowanej bezkarności.
Jezus niejednokrotnie miał do czynienia z tłumami, które chciały Go wykorzystać do realizacji własnych idei i celów. Na szczęście Jego Serce było nieustannie mocno zakotwiczone w Bogu.
A ja, czy zakotwiczyłem swoje serce w Bogu, czy raczej jestem „niewidzialną z tłumem spięty kotwicą”? Czy realny i wirtualny tłum miota mną jak spiętrzona fala, czy potrafię mu się przeciwstawić?
Indywidualizacja w tym tłumie jest konieczna. Trzeba „złapać” swoje serce, wziąć je we własne ręce, by zadecydować o zarzuceniu kotwicy. Im dłuższa nasza więź z Bogiem, tym lepsze zakotwiczenie – to świetna analogia. Zarzucam kotwicę nadziei!
” – Ukrzyżuj! – krzyczy tłum, a ja w tym tłumie stoję.
– Ukrzyżuj! – krzyczę z nimi, wyłamać się boję i nie umiem, nie potrafię, nie mogę krzyknąć, że się z wyrokiem nie zgadzam…” – fragment piosenki śpiewanej przez zespół Kairos z krakowskich Grup Apostolskich dotyka podobnego problemu. „Zakotwiczyć serce w Bogu” – prosta rada na niemoc wyrwania się z bezmyślnego tłumu. Ale zazwyczaj jest to trudne…